środa, 30 września 2009

Equites


Ekwici to rzymscy kawalerzyści, wywodzący się z grupy Rzymian, których stać było na utrzymanie konia. Status ten miał charakter honorowy, z czasem przekształcił się w średnią klasę obywateli rzymskich. Symbolem przynależności do stanu ekwickiego, oprócz posiadanego konia, był złoty pierścień, oraz szata wojskowa trabea, ozdobiona jednym, bądź dwoma, równoległymi, pionowymi, wąskimi pasami w kolorze purpury.

W czasach republiki Ekwici byli podzieleni na na cztery trzystuosobowe oddziały, przydzielone każdy do jednego z czterech legionów. Owe trzy setki były podzielone na dziesięć oddziałów zwanych ila lub turma, każdy składający się z 30 ludzi, jak łatwo się domyślić. Turma składała się z trzech dekurii. Na czele dekurii stał decurio. Z pośród trzech dekurionów, jeden był typowany na dowódcę turmy. Każdy dekurion wyznaczał sobie do pomocy podoficera zwanego optio. W późniejszych latach republiki optio byli wyznaczani przez trybunów. Turma walczyła w trzech szeregach (każdy szereg składał się z jednej dekurii), na czele którego jechali decurio po prawej i optio po lewej.


Uzbrojenie w czasach republiki było na modłę grecką, choć ekwici byli ciężej opancerzeni od greckich hippeis. Początkowo używali lakierowanych zbroi skórzanych typu linothorax, później zaczęli je zastępować brązowymi lub skórzanymi kirysami, które następnie zostały wyparte przez kolczugi wzorowane na celtyckich wyrobach. Hełmy rzymskiej jazdy to pełne spektrum uzbrojenia tego okresu - od hełmów beockich, przez kompozycje etrusko-korynckie, aż do słynnego Montefortino. Włócznie były także typu greckiego. Najczęściej po pierwszym uderzeniu się łamały, wówczas do użycia wchodził znakomity miecz gladius. Tarcze kawaleryjskie były okrągłe, konstrukcji drewnianej, zazwyczaj obciągnięte wołową skórą. Jak większość rzymskich tarcz zawierały umbo. Zdobione były bądź malunkami będącymi emblematem rodu, bądź bardzo bogato rzeźbione i inkrustowane - wzorem tarcz używanych w obrzędach religijnych i podczas uroczystości.

Ekwici, mimo, że armia rzymska miała charakter obywatelski, byli formacją, której tradycje i kodeks honorowy dał podwaliny do wykształcenia się późniejszego rycerstwa.

piątek, 25 września 2009

W poszukiwaniu pomysłu na podstawkę


Wziąłem się za oddział upiorów, ale cały czas miałem na uwadze fakt, że nie byłem ostatnio zadowolony z podstawki. Po prostu nie miałem na nią pomysłu. Chciałem ją zrobić w klimacie Undeadów z Heroes of Might & Magic, czyli posypaną takim czarnym żwirem. Ale żeby nie było monotonnie, postanowiłem tu i tam rzucić ostre kawałki kamieni. Wyszło nieźle. I tym samym wreszcie znalazłem patent na podstawki do Undeadów. Kolejne oddziały będą miały podobne...


Jednocześnie musiałem przerobić regiment szkieletów wykonany ostatnio na soczystej trawce. Niestety jest słaby kontrast między figurkami, a podłożem. Ale myślę, że w przypadku Ożywieńców, to nawet tworzy niezły klimat.


Teraz na warsztat biorę oddział duchów.

wtorek, 22 września 2009

Omen


Ku mojemu zdumieniu powstało zainteresowanie wokół projektu "Warhammer 1:72". Na razie idzie dość łatwo, gdyż figurki Caesar Miniatures są świetne dla moich planów. Wkrótce jednak pojawią się problemy z dostępnością figurek. Wówczas trzeba będzie uruchomić wyobraźnię i rozpocząć konwersje. Pomysłów i zapału nie powinno zabraknąć. Tym bardziej, że pojawili się chętni do udziału w przedsięwzięciu, a to zawsze owocuje nowymi pomysłami! A to dobry omen dla projektu!

Dziś prezentuję Szkielety. Standardowy oddział do Warmastera, dedykowany dla armii Wampirów. Na czele Wright, jest także sztandar. Teraz biorę się za upiory...

Zainteresowanych tematem - zapraszam na Forum Strategie. Oto odpowiedni temat:
Warhammer/Warmaster w skali 1:72

poniedziałek, 21 września 2009

O wchodzeniu do rzeki


Mówi się, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Dlatego wiele lat miałem opory, aby wrócić do gry w Mordheim. Był czas, że bieda mnie tak przycisnęła, że musiałem sprzedać wszystkie swoje figurki. Dlatego teraz tak ciężko wrócić do tego starego tematu. Ale dziś mnie naszło, aby poprawić nieco starą figurkę kapitana reiklandzkich najemników, która się ostała po wyprzedaży. Wygląda na to, że jednak złamię dane sobie słowo i powrócę do Mordheimu. Aby jednak mój upadek był większy - złamałem dwie kolejne zasady. Po pierwsze poprawiłem kiedyś pomalowaną figurkę, a po drugie pierwszy raz zmieniłem kolor krawędzi podstawki.

Mówią, że Mordheim to miasto upadłych, zanim do niego wrócę, musiałem upaść aż trzy razy :).

czwartek, 17 września 2009

Orki z plemienia Krwawego Słońca


Pierwszy oddział do Warmastera Fantasy gotowy. Najwyraźniej mam słabość do zimowych klimatów, ale w terenie górskim śnieg jest raczej normą. Zresztą uznałem, że biało-szara podstawka da dobry kontrast zielono-brązowej hordzie. Chłopaki zostali pomalowani w barwach szczepu Krwawego Słońca. Pozwolę sobie zamieścić krótką informację o tym plemieniu zaczerpniętą ze strony Warhammer Online:

Bloody Sun Boyz jest jednym z wielu szczepów zielonoskórych zamieszkujących Złe Ziemie (Badlands). Dowodzeni przez olbrzymiego Czarnego Orka Grumloka i potężnego goblińskiego szamana Gazbaga, plemię szybko podbiło swych rywali i zaczęło rosnąć w siłę. (...) Grumlok wezwał wszystkie szczepy ze Starego Świata, by dołączyły do jego wielkiego Waaagh!, ale to Bloody Sun Boyz będą dowodzili najbardziej szanowanymi i budzącymi postrach spośród swych zielonych rodaków. Grumlok oczekuje od swoich Chłopaków, że będą trzymali inne Orki i Gobliny w ryzach, a gdy nadejdzie dzień wyważenia potężnych bram Karaz-a-Karak i szaleństwa wzdłuż ulic krasnoludzkiej stolicy, to właśnie oni będą prowadzili szarżę.

niedziela, 13 września 2009

Dni Małego Lotnictwa - Bemowo '09

Dziś jest niedziela! Zabrałem więc swoją hordę na lotnisko, gdyż dziś odbywał się trzeci dzień imprezy "Dni Małego Lotnictwa". Szczęśliwie pogoda dopisała. Obejrzeliśmy fragment konkursu modeli na uwięzi, potem wybraliśmy się na pokazy modeli sterowanych radiem. Na kiełbaskę z grilla się nie zdecydowałem. Ku mojemu żalowi - na terenie imprezy nie sprzedawano żadnego piwa. Szkoda, może po paru piwkach latać nie wypada, ale o suchym pysku oglądać rywalizację sportową to niepolitycznie. A oto fotorelacja w telegraficznym skrócie:


Moim zdaniem absolutny numer jeden wśród modeli na uwięzi - bombowiec z I-szej Wojny Światowej RAF_BE-2 E, wykonany i pilotowany przez pana Zygmunta Osaka z Mielca, wielce utytułowanego modelarza i konstruktora. Jego dwuplatowiec jest nie tylko piękny, ale należy do starej szkoły modeli latających, sterowany jest ręcznie, bez wsparcia elektroniki.


Jestem laikiem w dziedzinie modelarstwa lotniczego. Jednak nawet takiego ignoranta jak ja zdumiewa fakt, że model pana Zygmunta jest wykonany z materiałów identycznych jak oryginalne samoloty tego typu. Ale największe wrażenie na mnie zrobił sposób odpalania aeroplanu - nie od startera akumulatorowego zewnętrznego - jak większość modeli, ale klasycznie - poprzez zakręcenie śmigłem! Zupełnie jak prawdziwy samolot!


Model jest wykonany w skali 1:6, z pewnej odległości na tle nieba wygląda jak oryginał.


Tuż przed zrzuceniem bomb. Notabene mechanizm zwalniający bomby też jest sterowany linką, wielki ukłon dla zwinności i znakomitej koncentracji.


A oto model amatorskiego aeroplanu Flybaby:


Który samolot na tym lotnisku jest prawdziwy, a który jest modelem?


Na zdjęciu poniżej - francuski Jodel. Samolot jak samolot, ale szesnastolatek, który go prowadził to wirtuoz! Model zademonstrował dwukrotny zrzut ulotek.


A tu już modele sterowane radiem. Na zdjęciu PWS-26 wraz z konstruktorem, panem Tomaszem Żaborowskim.


Bartel BM-4 H:


Spittfire V B z charakterystycznym malowaniem z okresu po inwazji w Normandii. Maszyna z polskiego dywizjonu:


Legendarny P51D Mustang:


A oto maszyna japońska, niestety typu nie udało mi się zidentyfikować. Moja wiedza na temat lotnictwa jest tylko ogólna:


A na zakończenie - cztery foty Fokkera Dr. I podczas wykonywania ewolucji. Maszyna Manfreda von Richthofen była ostatnią, którą widziałem w powietrzu. Horda zgłodniała i wszyscy udaliśmy się na obiad. Uczta dla oka nie wystarczyła, aby zaspokoić ich apetyt :-).

Bardzo udana niedziela!

sobota, 12 września 2009

Kolejny Osprey w kiosku

Kolejny pozycja wydawnictwa Osprey trafiła do kiosków. Tytuł "Dania i Norwegia 1940 Front skandynawski" jest polskim wydaniem publikacji Osprey Campaign 183 "Denmark and Norway 1940 Hitler’s boldest operation", tyle, że w nieco mniejszym formacie. Bonusowa płyta zawiera drugi odcinek z serii Kolory Wojny, którą cenię za doskonałą jakość obrazu, oraz odcinek mojej ulubionej serii "Pola Bitew" odcinek pt. "Skandynawia - zapomniany front". Cena 9,95 zł.

Istotną zmianą jest terminarz ukazywania się pism. Zeszyt z cyklu "Wielkie Bitwy Historii" ukarze się za tydzień, więc częstotliwość ukazywania się Osprey'ów w kioskach zmieni się, teraz będziemy mieli okazję kupić jeden zeszyt co tydzień, a nie dwa zeszyty co dwa tygodnie. Mnie ta zmiana cieszy. Po pierwsze łatwiej przełknąć częściej mniejszy wydatek, a po drugie frajda będzie serwowana z większą częstotliwością.

Na zdjęciu z okładki widzimy jeden z trzech ciężkich czołgów niemieckich Neubaufahrzeug, które wzięły udział w inwazji na Norwegię. Załoga tego czołgu wynosiła sześć osób!

czwartek, 10 września 2009

"Waaagh!" w skali 1:72


No i nie wytrzymałem! Poleciałem do sklepu i kupiłem pudełko 36-ciu Orków za 25 zł. Od razu na wstępie muszę przyznać, że laleczki są doskonałej jakości, zero nadlewów i plastik twardy, zupełnie inny niż ten, który zazwyczaj stosuje firma Caesar Miniatures. Zestaw wystarczy dokładnie na trzy oddziały do Warmastera, czyli 9 podstawek po 4 figurki. Postanowiłem każdy oddział (czyli 3 podstawki) zrobić w barwach innego klanu. Zacząłem od mojego ulubionego - Evil Sunz.

Nie byłbym sobą, gdybym nieco nie pokonwertował. I tak zabrałem bębny doboszowi hetmana Czarnieckiego i dałem je zielonoskóremu. Maczuga uległa magii Green Stuffa i stała się gnatem do bębnienia. Tarcze i puklerze to stare goblińskie bitsy Games Workshopu. Emblemat klanu plus dwa spinacze biurowe dały nam fajny totem. Z zestawu tego jak wspomniałem wyjdą jeszcze dwa oddziały, jeden to będzie Goffs, drugi zaś Bad Moons.

A ponieważ Orki te zamierzam szybko wprowadzić na stół do gry,więc pomaluję je szybką techniką Dippingu.

wtorek, 8 września 2009

Armaty z szuflady


Nazwa mojego bloga wskazuje, że nie powinny się pojawiać tylko tematy historyczne, ale czasem także fantastyczne. Ostatnio, jak zwykle w okresie jesienno-zimowym (a jesień zbliża się dużymi krokami), wciąż myślę o Warhammerze Fantasy. Ten świat ma w sobie coś mrocznego i pociągającego. Przynajmniej na tyle, że zawsze gdy zbliża się zima, zaczynam myśleć o powrocie do zabawy w WFB, Mordheim lub Warmastera Fantasy.

Myśli o Starym Świecie wracają jak bumerang właśnie na jesieni. Ale zawsze gdy zaczynam baczniej przyglądać się cenom figurek do Warhammera - ogarnia mnie zniechęcenie. Pojawienie się zestawu "Battle of Skull Pass" w 2007 roku, był promykiem nadziei, gdyż za niewielkie pieniądze Krasnoludy i Orki mogły się dozbroić. Ale co z pozostałymi armiami? Zamienniki w skali 28 mm także zaczęły osiągać sumy, które drażniły mojego węża w kieszeni.

Od dwóch lat moja armia krasnoludzka jest nieruszona pędzlem. Boję się spojrzeć na ceny figurek, aby piana nie wystąpiła na usta. Ostatnio zaczyna mi chodzić po głowie pomysł robienia figurek do Warhammera w skali 1:72. Oferta na rynku jest coraz bogatsza, a ceny groszowe. Powoli dojrzewam do tego pomysłu. A dziś wpadły mi w ręce dwie armaty, a właściwie działo i armata, które malowałem dwa lata temu. Działo z niebieską obsługą to plastikowy "Skull Pass" z 2007 roku, zaś zielona armata to metal, rocznik 1999. Obie zabawki produkcji Games Workshop, obie malowane w listopadzie 2007 roku.

Ehh... Idzie jesień.

piątek, 4 września 2009

Zielona czapka


Pytanie: Co zrobić, aby urozmaicić figurki w oddziale i wykorzystać nadwyżkę Green Stuffa pozostałą po zalepianiu przestrzeni między koniem a Kozakiem?

Odpowiedź: Warto ulepić czapkę! Nie zapominajmy, że w XVII wieku miała miejsce "mała epoka lodowcowa"!

środa, 2 września 2009

Bat'ko Ataman


Kolejny i zarazem ostatni pułkownik kozacki z oferty Wargamera zasilił moją armię. Teraz na warsztat idą dwie sotnie jazdy kozackiej. Tymczasem firma, mimo problemów z odlewnią, ostro się wzięła za armię Imperium Osmańskiego. Prace nad sipahami lennymi z elajetów europejskich są na ukończeniu. Będą się prezentować następująco:

wtorek, 1 września 2009

Pieśń o żołnierzach z Westerplatte


Kiedy się wypełniły dni
i przyszło zginąć latem,
prosto do nieba czwórkami szli
żołnierze z Westerplatte.

( A lato było piękne tego roku ).

I tak śpiewali: Ach, to nic,
że tak bolały rany,
bo jakże słodko teraz iść
na te niebiańskie polany.

( A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety ).

W Gdańsku staliśmy tak jak mur,
gwiżdżąc na szwabską armatę,
teraz wznosimy się wśród chmur,
żołnierze z Westerplatte.

I ci, co dobry mają wzrok
i słuch, słyszeli pono,
jak dudni w chmurach równy krok
Morskiego Batalionu.

I śpiew słyszano taki: - By
słoneczny czas wyzyskać,
będziemy grzać się w ciepłe dni
na rajskich wrzosowiskach.